3.11.2014

{Z-001} Leonetta- ''Nieba blask''

Tytuł: ''Nieba blask''
Para: Leonetta
Opowieść pisana na małej podstawie Igrzysk Śmierci.
Zamówienie dla Panny W.

Opowiadanie może zawierać drastyczne sceny.

Nie zawsze jest tak sobie wymarzymy. Nigdy nie przewidzimy losu, nie znajdziemy odpowiedzi na przyszłość. Wszystko ma swój sens. Ostatni są pierwszymi.

Szatynka wbiegła do gęstego lasu. Jedyne o czym teraz myśli to przetrwanie. Ale, czy to jej się uda? Dziewczyna podbiegła do drzewa i zaczęła się na nie wspinać. Blondyn z dystryktu pierwszego widząc ją rzucił nożem w jej nogę. Narzędzie wbiło się w nogę szatynki. Castillo widząc nóż w swojej nodze sięgnęła do niego ręką i szybko go wyjęła. Z miejsca nacięcia zaczęła wypływać krew, ruszyła nogą, poczuła ukłucie. Jej mięsień został naruszony. Odwróciła się za siebie i szybko wcelowała w blondyna nożem. Trafiła w serce. Chłopak krzyknął z bólu i upadł na ziemię.  Castillo spadła z drzewa. Jedyne co poczuła to krew na swojej ręce. Jej noga krwawiła co raz mocniej, słabła przez utratę krwi.
Usłyszała cichy szelest liści, a później tylko nieba blask, który prowadził jej oczy do zamknięcia.

W lesie rozległ się strzał. Śmierć. Jeden zawodnik mniej.
- Czy to ja umarłam?- wyszeptała szatynka.
- Nie.
Na dość znajomy głos szybko otworzyła oczy. Oparła się o swoje ręce. Spostrzegła Verdasa, jedyną osobę której się bała.
- Zabij, mnie masz okazję.
- Nie.
- Zabij!
- Ciszej- syknął Verdas.
Szatyn chwycił nóż do ręki. Odwrócił się i rzucił na wprost siebie w zagąszcza wysokiej trawy.
- Chybiłeś- zaśmiała się.
Szatyn podniósł palec do góry, i dobiegł ich krzyk.
- Trójka z głowy.
- Jak ty?
- Doświadczenie.

Szatyn pchnął Castillo na ziemię, a następnie sam położył się obok niej.
- Siedź cicho- szepnął.
Szatynka słyszała szelest trawy i zbliżającą się osobę. Spojrzała na Verdasa. Ten pokręcił przecząco głową. Wstał, obok niego pojawił się ciemnoskóry mężczyzna. Verdas podniósł prawą rękę i uderzył przeciwnika w twarz. Słychać było tylko łamaną kość a po chwili jasną krew wypływającą z nosa.
- Nóż- rzucił szybko do Castillo.
Ta spojrzała na niego, a następnie zaczęła szukać go w swoim plecaku. Przeciwnik szatyna rzucił go na ziemię i zaczął go bić, Verdas próbował się bronić, ale na marne- jego przeciwnik był za silny. Castillo znalazła nóż i szybko podbiegła do dwójki mężczyzn. Zepchnęła wroga z ledwo oddychającego szatyna i rzucił się na niego z nożem. Nienawidziła zabijać, ale musiała. Wbiła nóż z całej siły w szyję mężczyzny, poruszyła nim kilka razy i wyjęła. Z szyji ciemnoskórego zaczęła płynąć strumieniem ciemna krew, a to znaczyło jedno- trafiła tętnicę.
Rozległ się kolejny strzał- dystrykt siódmy stracił pierwszego członka.
Castillo podbiegła do Verdasa.
- Wiem, że żyjesz- zaczęła go reanimować.
Schyliła się i wpuściła powietrze w usta szatyna. Po chwili poczuła, że jego usta się poruszyły. Oderwała się od niego. Szatyn przyciągnął ją do siebie i wpił w jej usta. Violetta oderwała się od niego tak szybko, jak się znalazła przy jego ustach.
- Oszukałeś mnie! -wrzasnęła Castillo.

Szatyn szedł wytrwale za wściekłą towarzyszką.
- Daj mi w końcu spokój!- krzyknęła Castillo- Zostaw mnie!
Wyciągnęła ze swojego paska nóż, podeszła do szatyna i przyłożyła mu narzędzie do gardła.
- Zostaw mnie, albo Cię zabiję-wysyczała.
Odeszła od szatyna. Uśmiechnęła się tryumfalnie. Wygrała z Verdasem.
- Violetta uważaj!- krzyknął szatyn.
Słychać było już tylko strzał broni palnej. Kula z pistoletu wbiła się w lewą stronę klatki piersiowej Castillo. Zatrzymała się w sercu. Szatynka krzyknęła i upadła na ziemię. Wściekły Verdas wyjął swoją broń i wcelował lufą w Chacka, strzelił. Podbiegł do szatynki, ale było już za późno. Nieba blask zamknął oczy Castillo na wieczność. Rozległy się dwa strzały. Dwóch poległych w tym Castillo.

-Powitajmy zwycięzce tegorocznej edycji igrzysk głodowych!
Na placu rozległ się wielki krzyk. Dystrykt drugi wygrał. Verdas wygrał.

 


~~~~
Witam ludziska. Krótko- wiem, ale wiem także, że dużo osób nie czyta zbyt długich rzeczy (w tym także ja xd) a inczej tego nie potrafiłam napisać, przepraszam >.<
Mam nadzieję, że Ci się podoba Panno W. (nie będę zdradzała kim jesteś xd) chociaż minimalnie.
Tak wiem, nie potrafię pisać :D
Adios :P


4 komentarze:

  1. Ta moja kochanka to ma talent *.*
    Ej, to wspaniałe jest!
    Głupia Viola, po co chciała odejść xd
    Nie lubię jej, nie jest mi szkoda xdd
    Mój drugi mąż wygrał ;>
    Nie no, to jest po prostu cudo *.*
    Kathy, teraz oficjalnie musisz dać mi trochę talentu. To jest rozkaz, owszem. ;p
    Chociaż jedną łyżkę z tego morza. Co ja mówię, oceanu.
    Moja kochanka to ma talent ;3
    Julia odchodzi ^^
    Żegnaj ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejujejujej <3
    Idealny Os, no po prostu cudo ^^ I w dodatku na podst. HG, mojej ulubionej książki <3
    Wszystko pięknie, bosko, ale jedna uwaga- lepiej by się czytało, gdyby to nie była Leonetta xD No ale, zawszę mogę sobie tu wyobrazić inna parę, ;D
    I jeszcze, na Igrzyskach nie ma broni palnej, hihi ^^ Bo by im za łatwo poszło, sama rozumiesz <3 Dobra, wiedz że jesteś mega utalentowaną pisarką i bardzo się cieszę, że z nami piszesz ;*
    kocham xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW!!!
    CUDO!!!!
    I jeszcze na podstawie mojej najukochańszej książki <333
    Nie chwaląc się... Przeczytałam wszystkie trzy części i w grudniu idę z klasą do kina na Kosogłosa <333 ^^^^
    A wracając...
    Shot cudowny... Tak pięknie napisany <333
    León wygrał!!!
    JUHU!!!!
    Czekam na więcej wspaniałych one shot'ów <333

    OdpowiedzUsuń
  4. dlaczego nie skomentowałam wcześniej? hańba mi. nakrzycz na mnie czy coś, ok? może wreszcie zdołam się ogarnąć i ruszyć swój leniwy tyłek, bo zaniedbuję wszystko tak, że aż strach.
    mam dwa wyjścia - albo standardowo załamywać się nad sobą i nad tym, jak bardzo Ci zazdroszczę - tego stylu, tego wszystkiego. albo, wyjście numer dwa - mogę zacząć Cię wychwalać pod niebiosa, co i tak należałoby zrobić. no i ten. myślę nad czymś kreatywnym, brak mi słów. jak zwykle.

    KTO UMARŁ? NO KTO? NO JA.
    a, Verdas w tym OS'ie wydał mi się suką, jak nic. jednak, kurde, ma coś w sobie, no.
    dobra. zgon jest. przyznam, że trochę niewygodnie pisze się z grobu, ale daję radę! tak się cieszę, że napisałaś dla mnie ten OS.

    pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń

Kathy Leonetta